poniedziałek, 20 listopada 2017

Awantura o Piasecznego. Nikt nie ma obowiązku się tłumaczyć.

Kilka słów o wierze w Boga i jeszcze mniej o paradowaniu z flagami, a w gejowskim światku wybuchła bomba atomowa. Andrzej Piaseczny, bo o nim mowa, udzielił krakowskiej gazecie wywiadu, po którym niektórzy z nas dostali apopleksji, a jeszcze inni uznali, że to świetna okazja, by znów wysmażyć na swoim blogu jakiś wpis, który cytować będą media i znów będzie o autorze głośno. Bo tylko tak jest w stanie zwrócić na siebie uwagę.


fot. www.andrzejpiaseczny.art.pl

Ale od początku.

W czasach, w których wszyscy chcemy wymachiwać różnymi flagami i pokazywać, że jesteśmy z czegoś dumni, organizując uliczne parady, to ja ogłaszam wszem i wobec, że jestem dumny z tego, że wierzę w Boga.” - powiedział Piaseczny.

 I co zrobiła po tym część gejowskiego światka? Oburzyła się święcie i zaczęła lustrować przeszłość Piasecznego, wypominać mu z kim, gdzie i kiedy był. Padły oskarżenia o nielojalność wobec „swoich”. Bo jak on może skoro i tak wszyscy wszystko o nim wiedzą? Bo to hipokryzja? No więc panowie. Po pierwsze co jest złego w wierze w Boga? Z grubsza nic. Każdy wierzy lub nie wierzy. Żyjemy (jeszcze) w wolnym kraju i każdy może wierzyć w co chce. Pewnie dlatego niektórzy wierzą w Latającego Potwora Spaghetti (czy jak to się tak nazywa). No a gdy Piasek w czerwcu powiedział, że nie wystąpi w (organizowanym przez TVP Kurskiego) Opolu, to wszyscy bili mu brawo. Że taki fajny, że ma jaja, charakter i w ogóle można go za to cmoknąć wszędzie. A gdy powiedział, że wierzy z Boga nagle zaczął walczyć o fuchę w (tej samej) TVP. Gdzie sens? Gdzie logika? 

Po drugie co o Piasecznym i jego upodobaniach wiadomo? No z żalem zawiadamiam, że nic. Nic nam nigdy w aspekcie swojej orientacji nie powiedział. Nigdy! Ani słowa. Nawet piosenki pisze tak, by nie było do końca wiadomo czy śpiewa do faceta czy do babeczki! Tak  tak. Już słyszę głosy, że przecież są plotki, że wszystko wiadomo, że są jacyś świadkowie. No spoko, ale to tylko plotki. Naocznych świadków brak. A nawet jakby byli, to chyba – jako żołnierzom wolności – wypada nam (Wam) uszanować to, że Andrzej Piaseczny nigdy nie mówił o swojej orientacji. I ma do tego prawo. Nigdy nie stał się członkiem „środowiska”. I też ma do tego prawo. Tak samo jako nie można zmuszać kobiet do rodzenia płodów z wadami, tak samo nie można zmuszać nikogo do ujawniania się. Także Andrzeja Piasecznego. Niby dlaczego? Bo jeden z drugim tego chce? Błagam...Zasada, że ten, kto się nie ujawnia jest naszym wrogiem to obosieczna broń. Gdy nielubiany polityk mówi "kto nie z nami, ten przeciw nam" podnosimy krzyk. A część z ans działa wg. tej samej zasady.

Jeszcze słowo o zarzutach nielojalności. A jaka była nasza lojalność, gdy pewien były tancerz postanowił sprzedać swoją (nudnawą trzeba przyznać) książkę kosztem pewnego wokalisty? Kto z nas powiedział, że to nie fair? Byliśmy święcie oburzeni jak podczas procesu o zabójstwo Ewy Tylman w TVP ujawniono nazwisko partnera oskarżonego. Wtedy to było złe, a jak celebryta pozwalał sobie na sugestie i aluzje to dobrze? Co z prawem do prywatności do cholery?

Nie mogę też pominąć gmerania z dawanych wywiadach i okładach Piasecznego. Szczególnie jednej z (bodaj) 2000 r., na której pozował z kobietą. Osławioną już Mirką. A w środku mówił o relacji. Ilość plotek, która wokół tego narosła jest zatrważająca. Piaseczny został ostatnio nazwany oszustem i hipokrytą. Czy naprawdę, my geje i cała reszta, nie wiemy, że poza orientacjami homo i hetero jest jeszcze biseksualna? Naprawdę muszę o tym przypominać? I naprawdę (bez względu na wszystko) ma obowiązek o tym mówić? Nie musi. Zapewnia sobie zainteresowanie mediów i słuchaczy swoją pracą. I tego oczekuję od piosenkarza! Nie mówienia z kim śpi! Bo jak ktoś opowiada z kim śpi, to znaczy, że nie ma nic innego do powiedzenia.

Najlepsze zostawiłem sobie na deser. Jeden z panów, który dotychczas zasłynął jedynie z opowiadania o swojej orientacji Jackowi Kurskiemu, nazywający się dziennikarzem postawił zostać sumieniem Andrzeja Piasecznego. Ów młody człowiek (lat ponoć 28) najpewniej powodowany chęcią zaistnienia urządził Piasecznemu (lat 45) outing. Niczym gejowscy aktywiści demaskujący amerykańskich konserwatywnych polityków. Zapewne, pisząc o wyrywaniu przez Piasecznego chłopaków na FB i w Glamie, był z siebie bardzo dumny i widział swoje nazwisko na przeróżnych portalach. Trudno się oprzeć wrażeniu, że chyba najbardziej dumny był z tego, że umawiał się z tymi samymi chłopakami co – ponoć – Piaseczny. Skorzystał oczywiście z okazji, by opowiedzieć o tym internetowi całkowicie zapominając, że to właściwie kwalifikuje się na proces o naruszenie dóbr osobistych. Polskie prawo chroni także informację o orientacji. Bez względu na to czy ktoś rzeczywiście jest czy nie jest homo... Będzie bolało, gdy pan Piaseczny poradzi się prawnika i pójdzie za jego radą.


Prz okazji obwołał się również wyrocznią i znawcą życia. Almanach w najczystszej postaci, który nie czuje obciach pouczając kogoś, kto był zupełnie dorosły i pracował, gdy ten bawił się klockami i nie umiał jeszcze czytać, a w 2000 roku miał jakieś 11 lat i nie ma bladego pojęcia o obyczajności tamtych czasów. Pisze bowiem do Piasecznego: „Długo już żyjesz na tym świecie, ale wciąż niewiele o nim wiesz. To może ci wytłumaczę, może zrozumiesz tym razem”. Szkoda tylko, że – jako dziennikarz i student filologii polskiej - ma tak słabą zdolność interpretacji słowa pisanego. „Społeczność LGBT "wymachuje flagami" dlatego, że jest zbyt wiele takich ludzi jak Ty, którzy swoją postawą i wypowiedziami mówią jasno, że swojej orientacji należy się wstydzić.”. I teraz pytanie za milion. W którym miejscu swojej wypowiedzi Piaseczny mówił o flagach tęczowych? Wywiad w „Gazecie Krakowskiej” ukazał się w dniach sąsiadujących z 11 listopada. Dniem Niepodległości i manifestacjach, na których pojawiły się skandaliczne hasła o „dumie” oraz flagi. Komu jak komu, ale studentowi (a może już absolwentowi) filologii powinien przyjść do głowy szerszy, znacznie kontekst. Od dziennikarza, humanisty oczekiwałoby się choćby podjęcia próby innej, powiązanej z bieżącymi wydarzeniami, interpretacji. A tu nic. Prosta linia. Czarne i białe. Nie jest dobrze, gdy słowo flaga kojarzy się wyłącznie z flagą gejowską. Może wreszcie Piasecznemu chodziło zwyczajnie o to, że każdy może być dumny ze wszystkiego co bliskie jego sercu. Tak z wiary z Boga, jak i z uczestnictwa we wszelkiego rodzaju manifestacjach, paradach czy wydarzeniach . Każdy ma prawo być dumny z siebie. Tylko tyle.

No to udało się. Zaistniał Pan, ale proszę starać się nie nazywać już dziennikarzem. Bo jak pan jest dziennikarzem, to kim są Konrad Piasecki, Beata Lubecka i Monika Olejnik? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz