W sobotę zaniepokoiłem się losem mojej "sąsiadki" z bloku obok. Napisałem na Facebooku
"W bloku obok mieszka kobieta. Koło 70-tki. Nie wiem dokładnie ile ma lat, bo nie widuję jej twarzą w twarz. Jedynie w oknie. Świętek, piątek czy niedziela obserwuje rzeczywistość z perspektywy swojego 8 piętra. Ze względu na charakterystyczną pozę, którą przebiera nazwałem ją "parapetówka". Zauważyłem, że szczególnie interesuje ją co dzieje się w mieszkaniach innych ludzi. Także w moim. Latem, gdy miałem otwarte okno, wpatrywała się w nie godzinami. Była wyraźnie niepocieszona, gdy się zorientowałem, że bezczelnie filuje i zaciągałem rolety. Od dwóch jej nie ma! Okno otwarte, a jej nie ma!
Zamieściłem też fotografię.
Jedni pisali, że może ją ktoś ustrzelił, inni sugerowali, że powinienem się cieszyć, że wścibską babę szlag trafił, ale jeden komentarz - że może zasłabła, a ja nic nie zrobiłem tylko siedzę na tyłku - mnie zawstydził. W związku z tym, że okno pozostawało otwarte poszedłem tam. Zlokalizowałem piętro, drzwi i z duszą na ramieniu zapukałem. Drzwi otworzyły się dość szybko. Otworzyła ... babcia, którą widywałem w oknie! Ulżyło mi. Mówię więc, że się zaniepokoiłem, bo okno otwarte, a już dość zimno, a pani jakoś nie było widać. "To już w oknie człowiek nie może siedzieć?!" - usłyszałem, ton był daleki od przyjaznego. "Oczywiście, że można" - próbowałem łagodzić sytuację- "tylko myślałem, że może coś się stało. Tak nagle pani z tego okna zniknęła." Na nic się zdały moje próby tłumaczenia po co przyszedłem. "Będę wyglądała kiedy będę chciała i proszę nie zaglądać mi w okna!" - powiedziała pani. "Nie zaglądam, pani mieszka wyżej. Nie jestem w stanie pani zajrzeć do mieszkania.Tylko się przyzwyczaiłem, że pani jest w oknie. I jak pani nie było, a okno było otwarte... " - niepotrzebnie wdałem się w dyskusję, którą przerwało trzaśnięcie mi drzwiami przed nosem. I co? I wyszedłem na ciekawskiego, którego interesuje co staruszki robią w domu.
Dziwnie mi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz