sobota, 11 maja 2013

Homoseksuazlim da się wyleczyć?

Z wielką ciekawością przeczytałem na portalu gazeta.pl artykuł o Johnie Paluku. Zwłaszcza, że znałem tę postać wcześniej. Zastanawiałem się jak można głosić takie herezje z jakimi mieliśmy do czynienia z jego przypadku. Gej, który twierdzi, że został uleczony. Uleczony z czegoś, co nie jest chorobą!!! Dziś przyznaje wreszcie, że to jedno wielkie szambo.

 Jednym z zasadniczych jej wątków jest właśnie kwestia leczenia z - jak to nazywają leczący - niechcianych skłonności homoseksualnych. Gdy jakiś czas temu usłyszałem o terapii reparatywnej myślałem, że to jakiś żart. Notabene bardzo kiepski. Jednak kiedy poznałem historię mojego przyjaciela, który przez lata się "leczył". Postanowiłem nie tylko udać się na taką terapię, ale i to opisać. O tym także jest książka "Chyba strzelę focha!".

Trafiają tam najczęściej faceci z konserwatywnych rodzin. W dzieciństwie byli ministrantami, chodzili na pielgrzymki, a rodzice szykowali dla nich jedną z dwóch dróg. Pierwsza to seminarium, druga to ojciec rodziny. Licznej, wzorowej, idealnej. I gdy pewnej dnia zdobywali się na odwagę, by wyjawić swoje homoseksualne skłonności rodzina wpadała w popłoch. Modląc się o syna wysyłali go na terapię. A tam chłopak dowiadywał się, że jest dla niego nadzieja. Musi tylko bardzo chcieć i zaufać Bogu. Na szeregu spotkań (raz w tygodniu, trochę jak spotkania AA) i na równoległych wizytach u psychologa (indywidualnych) odbywało się leczenie. By do niej przystąpić należało zerwać wszelkie znajomości kojarzące się lub też mogące ułatwić kontakty z gejami. Po drugie regularna spowiedź (z tym nie było problemem, chłopcy są wierzący i praktykujący). Osoba prowadząca sugeruje też odłączenie internetu - bo jest tam pełno pornografii, która niweczy skutki terapii). Na terapii nie wolno mówić o swoich wątpliwościach co do możliwości wyleczenia czy też o upadkach (czyli nieczystych myślach, bo ewentualne kontakty homoseksualne były surowo zabronione. Nie do pomyślenia). Z bycia gejem ma też leczyć wspólne uprawianie sportu. Coś jak zagrasz w piłkę, przestaniesz być gejem. No i kontakty z ojcem. Najlepiej wykupić sobie z tatusiem darmowe minuty i nadrabiać stracony czas. Chodzić z tatusiem na ryby, na piwo i na rower. Nikt nie pytał o dotychczasowe kontakty z ojcem, o krzywdę jaką ojcowe przez lata wyrządzali swoim dorosłym już synom. Przekaz był prosty - trzeba za wszelką cenę związać pękniętą nić. Przecież to takie proste!  Im się wydaje, że da się nad tym wszystkim przejść do porządku dziennego i pokochać ojca, który nigdy syna-geja nie kochał, który synem-gejem gardził.

Najbardziej perfidne jest w tym wszystkim wykorzystywanie wiary w Boga. Wszystko poszyte jest słowami "Bóg tak chce". Wiara to przecież najbardziej intymna rzecz. Nie można łamać człowieka! Nie można wykorzystywać do tego autorytetu Boga. Bo Bóg (jeśli jest) to łapie się za głowę, gdy na to patrzy.

 Jestem pewien, że osoby wierzące faktycznie mogą mieć problem ze swoim homoseksualizmem, ale na pewno nie da się im pomóc wmawiając, że to się da wyleczyć. Że wystarczy do tego wiara i silna wola. Nie wystarczy! Tego nie się da leczyć. Pomoc takim ludziom powinna polegać na przejściu przez życie zgodnie z zasadami jakie wyznają, a nie na łamaniu i brutalnym gwałcie na ich seksualności. Nie na obiecywaniu wyleczenia czegoś, co nie jest chorobą! Nie na ciągłym straszeniu konsekwencjami, wiecznym potępieniem. To jest oszustwo, hochsztaplerka, mamienie oczu.
Zauważyłem także, że te terapie prowadzą do dwóch rzeczy. Do załamań nerwowych (bo mimo wiary homoseksualizm nie przechodzi, ludzie czują się słabi i beznadziejni ich życie wydaje się im pozbawione sensu, brudne, niegodne) i prób samobójczych oraz do całkowitego odwracania osób opuszczających takie grupy się od Kościoła. Stają się wiecznymi antyklerykałami. Osoby powołując się na autorytet Boga same do Boga zrażają. 
Bardzo bym chciał, by ktoś wziął się za osoby "leczące" gejów. Bo, moim zdaniem, jest to łamanie prawa i żerowanie na ludzkiej słabości.

A do wszystkich, którzy twierdzą, że orientację da się zmienić. mam pytanie. Czy z was, heteroseksualistów, także mogę zrobić gejów i lesbijki? No przecież chcieć to móc... 

1 komentarz:

  1. Ile to ja ja lat walczyłem...? Wychodzi mi, że 6 :). Oaza, rekolekcje, spowiedź co tydzień i zgodnie z radą spowiedników zaplatanie przed snem dłoni w różaniec - dzisiaj to brzmi jak jakiś absurd, ale tak właśnie było...
    Skończyłem tak jak Twój bohater Tomek z "Focha" na oddziale toksykologicznym po mocnym przedawkowaniu - cudem się NIE UDAŁO! :D. Gdyby się udało nie przeżyłbym tylu wspaniałych rzeczy, które potem się wydarzyły. A przecież wtedy, gdy podejmowałem decyzję o tym, że wysiadam z tego świata czułem, że jestem totalnie w czarnej dupie i bez przyszłości.
    Kościół i duchowni potrafią - pewnie nawet nie świadomie i w trosce o nasze zbawienie - zrobić ludziom tyle krzywd...
    Dwie psychoterapie co 5 lat pomogły się poskładać i zacerować zryty przez religijną indoktrynację mózg. Od 10 lat żyję sobie szczęśliwie z moim facetem, w naszym wspólnym mieszkaniu i czytam "Geja" i "Focha" :).
    Tylko wciąż czasem szlag mnie trafia, że tylu młodym i zagubionym ludziom ryją mózgi, wpędzają w poczucie winy niszcząc szanse na szczęśliwe życie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń